czwartek, 15 sierpnia 2013

CHAPTER III

Logan POV
Przebudziłem się słysząc silniejszy powiew wiatru za oknem, spojrzałem na zegarek, który wskazywał 5.22. Westchnąłem myśląc o wczorajszym wieczorze i moim bezsensownym impulsywnym zachowaniu. To nie miało sensu bo wiedziałem i tak ze nic nie wskóram a mimo tego pojechałem do tej dziewczyny. Nie spodziewałem się, że może być ona tak uparta i odważna. Jednak mogłem stwierdzić, że jej brązowo-migdałowe oczy były z pewną nutą intrygi, która chciałem poznać. Nie mogłem sobie na to jednak pozwolić. Potrząsnąłem głową i wstałem z łóżka, ubierając się w moją ukochana parę przetartych już trochę jeansów, podkoszulek a na wierzch zarzucając skórzaną kurtkę.
   Poszedłem do kuchni zjadając jedno jabłko a dwa zabierając ze sobą. Wziąłem swój telefon i wybrałem numer Ryana. Odebrał po czterech sygnałach.
-Czy Ciebie już całkiem pogięło by dzwonić przed szóstą- wydarł się na mnie.
-Chciałem Cię tylko przeprosić za moje wczorajsze słowa.
-Dobra jasne-odparł nieco pogodniej- a teraz pozwól, że się z powrotem położę.
Nie zdążyłem odpowiedzieć, a się rozłączył.
 Długo się nie zastanawiając poszedłem po kluczyki od motoru. Przechodząc przez hall gdzie leżał mój alaskan malamute, który na mój widok wesoło zamerdał ogonem, więc musiałem go pogłaskać. Poszedłem do garażu i wyjechałem swoim srebrzystym harleyem. Postanowiłem się wybrać na przejażdżkę. Trwała ona prawie 3 godziny, póki nie musiałem zatankować. Następnie pojechałem do domu Jacoba,  którego zastałem sprawdzającego swoją skrzynkę na listy uzbierane podczas tygodnia.
-Witaj- odparł jak zwykle lodowato kiedy zaparkowałem na jego podjeździe.
-Hej- rzuciłem luźno.
Gestem ręki wskazał drzwi wejściowe do domu dając znak, żebym wszedł. Zrobiłem to i  od razu poszedłem do salonu rzucając się na skórzaną kanapę, jedną z trzech których miał. Jacob usiadł na fotelu, a jego twarz nie wyrażała żadnej emocji.
-Przyjechałeś w jakimś konkretnym celu>- zapytał po  kilkunastominutowym milczeniu.
-I tak i nie.
-No to słucham- rzucił od niechcenia
-No więc pamiętasz tą dziewczynę na harleyu ze smokiem na nim po boku?
Jego odpowiedzią na moje pytanie było miarowe skinięcie głową.
-... więc z Ryanem spisaliśmy jej numery  rejestracyjne...
-wiem.. widziałam to..-przerwał mi.
-No tak. I razem z nim za pomocą tego numeru  odnaleźliśmy jej adres.
-Byłem przy tym- znowu przerwał mi odburkując.
- I pojechaliśmy do niej wczoraj wieczorem- kontynuowałem, czekając na jego wybuch  złości.
-Co zrobiliście- wydarł się nam nie- Henderson ty przygłupie.
Podniósł się wściekły z fotela a jego każdy mięsień ciała napiął się tak jakby był gotowy do ataku. Na szczęście jego bron leżała na komodzie za fotelem bo mogłaby mu wypaść z płytkiej kieszeni i wystrzelić któregoś z nas jeszcze w nogę. Przyglądałem się bacznie. Po kilku minutach odzyskał panowanie nad sobą. Usiadł z powrotem w fotelu.
-Opowiadaj...-wycedził do mnie przez zęby.
Wziąłem głęboki oddech, a następnie z głębi mnie same polały się słowa o wczorajszym moim nieco szczeniackim postępku. Kiedy skończyłem jego twarz była biała i  z mimiki twarzy nie potrafiłem nic odczytać. Mrugnął po chwili oczami.
-Narobiłeś niezłego bagna, które będzie teraz trzeba odkręcić. Musimy coś zrobić, żeby tej dziewczynie przez Ciebie nie wpadło jednak się tutaj kręcić bo ONI zrobią z nią porządek.
-Tak wiem - odparłem ze skruchą.
-Także musimy zrobić mini zebranie.
-Mini?
-Wezwiemy tylko najbardziej potrzebne osoby, czyli Daisy, Cole`a i Ryan`a bo on jest wtajemniczony przez Ciebie.
-Ale kiedy?- zapytałem lekko pogubiony.
-W południe. Trzeba kuć póki gorące.
-Co do tego czasu będziemy robić?
-Ty będziesz wymierzał sobie karę oglądając ze mną Zmierzch- powiedział rozbawiony z lekkim uśmiechem tak rzadkim u niego.
-Bez jaj - odparłem bo nienawidziłem takich drętwych filmów, ani historii o wampirach.
-Mówię serio.- powiedział podchodząc do jego ogromnej kolekcji filmów i rzucił do mnie dwa filmy z tej sagi z szerokim fałszywym uśmiechem.- Miłego oglądania.
Włączył swoje kino domowe i włączył pierwszą część. Zabronił mi się odzywać podczas tego dennego dla mnie filmu. Jacob uwielbiał wymierzać nam kary w sposób dla niego normalny. Jak nie lubiliśmy,czyli ja i reszta gangu  jakiegoś filmu to kupował go i kazał oglądać nam go w skupieniu mimo tego, że nam coś się w środku wykręcało i mieliśmy ochotę rzygnąć.
Mimo tego traktował mnie jak i resztę jak swoją rodzinę  bo wiem, że z  prawdziwą nie chciał utrzymywać kontaktu. Był on dosyć tajemniczy, ale z rzeczy o których o nim wiedziałem było że do 15 roku życia mieszkał w Sydney ze swoją rodziną, a następnie za zarobione pieniądze przeniósł się do Stanów i zamieszkał początkowo w Nowym Yorku a później przeniósł się tutaj. Pracował w warsztacie motoryzacyjnym i dalej pracuje, lecz teraz we własnym, w którym ja i Ryan czasami sobie dorabiamy. Poznałem go trochę ponad dwa lata temu kiedy  rozpoczął swój własny biznes. Wkrótce po tym poznałem jego najlepszego kumpla Cole`a i kilka innych osób. Potem każdy z nas kupił sobie motor i utworzyło się coś w stylu gangu, choć tak tego nie nazywaliśmy.
   W Dallas było kilka gangów- jedne łagodne, drugie budzące strach i szacunek ale łagodne w części a jeszcze inne strach i nikt nie chciał spotkać ich członków.Najgorszym z nich był ten, w którym członkowie poruszali się czarnymi harleyami, a z jednego boku znajdował się czerwono-krwisty smok. Takim właśnie poruszała się także ta dziewczyna Faye. Była pewnie tego nie świadoma, jak i jej rodzice, że ten brat należał właśnie tam i nie zginął przypadkowo.
Członkowie tego gangu byli dosyć twardymi osobami i mieli zasady. Podobno każdy musiał tam przejść okres próbny podczas, którego dostawali motor ale nie mogli nim jeździć poza "misjami:". Często zdarzało się, ze jeden z trzech braci prowadzących ten gang nabijał któregoś z "piskląt" w bambuko sprawdzając czy złamie zasadę i jak to robili to zostawali zabijani  przepadając w dziwnych warunkach  czy zabijali ich. Podejrzewam, że również tak zrobili z tym chłopakiem, który dał się złapać w sidła. Jednak nie byłem tego taki pewny.
Rozmyślając nie zauważyłem, że Jacob poinformował resztę osób o tym mini zebraniu. Przyglądał mi się chyba.
Dostałem od niego dosyć mocno w brzuch aż jęknąłem.
-Kurwa Henderson miałeś oglądać a nie myśleć.
-yhhh.. przepraszam.
-Dobra i tak za 10 minut tu reszta będzie, więc koniec twojego seansiku, do którego kiedyś wrócimy.
Odłączył kino domowe i odłożył film.
Rozległ się dzwonek do drzwi. Pierwsza dotarła Daisy, która mieszkała cztery domy dalej.
-Hej chłopaki -rzuciła na powitanie
Daisy była średniego wzrostu, długowłosą  blondynką o brązowych oczach, która była córka cholernie bogatego biznesmena, zmieniającego sobie partnerkę mniej więcej co ponad pół roku, gdyż matka jej zmarła gdy miała ona trzy lata. Nie była ona jednak nabuzowaną (przynajmniej dla nas) bogaczką, która dba tylko o swój wygląd i uważa się za księżniczkę i pępek świata. Traktowała nas jak braci, a szczególnie Ryan`a , z którym podejrzewam gdyby mogła to by każdy dzień spędzała. To ona zresztą fundowała nam sprzęty w naszej paczce. Usiadła na kanapie.
Zaraz jak to zrobiła rozległ ponowie dzwonek do drzwi. Tym razem był to Ryan i Cole, któremu chyba mój najlepszy przyjaciel wszystko albo chociaż część wypaplał sądząc po jego minie.
Wszyscy zasiedliśmy u Jacoba w salonie i musiałem jeszcze raz opowiedzieć o wczorajszym moim postępku.
Kiedy skończyłem Daisy wybuchnęła śmiechem
-Typowy facet- odezwała się- wy zawsze robicie a później myślicie, przynajmniej większość.
-Tylko że nas częściowo udupił jakbyś nie zauważyła.- rzucił Cole
-Może i tak ale się wywiniemy...
wtedy zaczęła się między nimi sprzeczka,lecz nie mogłem wyłapać prawie nic z ich mowy bo darli się naraz
-Zamknąć się!- wydarł się w końcu  Jacob i zapanowała cisza.
-Czyli co mamy robić?- odparł Cole.
-Musimy włamać się jej do komputera i pilnować jej.- rzucił Jacob
-Nie ma problemu. Jaki jest jej adres?- rzekł nasz spec od hackerstwa Cole.
-Jest spoza Dallas. - odezwał się Ryan, który dotąd siedział tylko rozglądając się po pomieszczeniu.
-Co od cholery?- rozgniewał się.
-To co słyszysz!
-Czyli kurna jak mam to zrobić. Musielibyście jej sie chyba do domu włamać żeby wpiąć pendriva z hack`em i chwile przetrzymać aby sie zainstalował bo innej opcji nie ma.
-Da się załatwić- odezwał się po chwili milczenia Jacob.

W tym momencie wszystkich zebranych wzrok spoczął na mojej osobie.
-Nawet nie myślcie, ze tam znowu wrócę.- odburknąłem
-Jedziesz tam i bez dyskusji. Masz na załatwienie sprawy trzy dni.- rzucił Jacob.

Wkurzyłem się i podniosłem z kanapy nawet nie zauważyłem przez to jak wyszedłem z domu Jacoba, choć podejrzewam, że trzasnąłem drzwiami bo następne co pamiętam po jego wypowiedzi to że jechałem swoim harleyem mocno rozpędzony przez skraje Dallas mijając lotnisko...

_______________________________________
Czy Logan zrobi to co Jacob mu kazał i pojedzie ponownie do domu Faye?
Czy ONI go może uprzedzą?
To już w kolejnym rozdziale wkrótce.

Dodałam dwie nowe postaci do zakładki bohaterowie.
Komentujcie bo to mi daje nadzieje, że wam się podoba moja praca.

5 komentarzy:

  1. Tak! Uwielbiam Twoje opowiadanie jest inne niż wszystkie! :) Logan na pewno do niej pojedzie :D czekam na następny rozdział z ustesknieniem! :) :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Supcio rozdział :D
    Opowiadanie zaczyna się coraz to bardziej rozkrecać *.*
    Logan na pewno do niej pojedzie :)
    Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  3. *o* to jest super
    Swietny rozdial ! :D
    Kocham twojego bloga jest najlepszy na swiecie :)
    czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  4. świetnie, akcja się rozkręca, a Faye grozi niebezpieczeństwo
    czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha kara:oglądanie filmu haha Mega
    Lubię twoje opowiadania
    Czekam na następne :)

    OdpowiedzUsuń