niedziela, 25 sierpnia 2013

CHAPTER IV


FAYE POV
Po śmierci mojego brata  kilka razy w roku miewałam ten sam sen choć od tego czasu minął długi czas. Zawsze był to ten sam obraz. " Znajdowałam się na poboczu niedaleko  lasu.Była mglista pogoda przy zachodzie słońca. Ruchu nie było żadnego. Nagle z lasu wyjeżdżał motor którego kierowcą był mój brat.Powoli zbliżał się w moją stronę. Będąc jakieś 300 metrów ode mnie rozlegał się strzał pistoletu."  i zawsze wtedy się budziłam.
Tego wieczoru nie zasnęłam jednak szybko bo miałam niecodzienną wizytę. Kiedy jednak zasnęłam zaczął mi się śnić właśnie ten sen, lecz po strzale nie obudziłam się jak to zwykle robiłam. Motor dalej jechał i wtedy właśnie z naprzeciwka nadjechał czarny metaliczny jeep który wjechał w mojego brata. Nagle z lasu wyjechał identyczny motor i zatrzymał się kolo jeepa i usłyszałam słowa "dobra robota"...
Obudziłam się czując wymierzony mi policzek. Osoba która go wymierzyła była moja mama i najwyraźniej wróciła już z nocnego dyżuru a ja musiałam coś przez sen mówić czy tez krzyczeć.
-Skarbie co się dzieje? Co Ci się śniło? I czemu spisz na kanapie? - zapytała mnie a jej twarz  wyglądała na zatroskaną.
- Nic takiego - rzuciłam wstając- zły sen po prostu.
- Faye!
- To nic takiego, zresztą i tak masz to w nosie.
Powiedziałam. nie czekając na odpowiedź powędrowałam do pokoju. Przebrałam się. Rozczesałam swoje włosy i już miałam je upinać w koka kiedy mój laptop zadźwięczał informując mnie o nowym mailu. Usiadłam przy biurku i go otworzyłam. Był od Choonie:
"Dzisiaj  w parku przy fontannie o 16." - brzmiała jego treść. Odpisałam jej dosyć zwięźle "OK. BĘDĘ". Przypuszczam ze musiała mi zrelacjonować swoja wczorajsza randkę.
W tym momencie usłyszałam jak drzwi od mojego pokoju się uchylają i wchodzi do nich moja mama.
- Co się dzieje Faye? -
- Nic. I tak jak Ci powiem to twoja odpowiedzią będzie drętwe "okej" i sobie wyjdziesz.
- Nie mów tak. Jak śmiesz? - zaczęła krzyczeć
-Bo to prawda.
- Zadzwonię do ojca i on Cie przytemperuje.
- Hm... A myślisz ze znajdzie czas na przyjechanie tutaj pomiędzy migdaleniem się z ta laska 5 lat ode mnie starsza.
Jej reakcja na to było zaczerwieniona twarz i wycofanie się z pokoju. Usłyszałam tylko trzask drzwi od jej pokoju, czyli dobrze mówiąc trafiłam w czuły punkt.
Dokończyłam robienie koka którego szczerze  nie zaczęłam i odrobiłam projekt domowy z historii.Z reszta prac domowych również nie miałam problemu. Zrobiłam sobie lassagne. .
Mimo ze miałam nieco mniej niż dwie godziny do spotkania z Choonie wyszłam wcześniej do parku i usiadłam na ławce przy fontannie.

LOGAN POV
W głowie ciągle miałem Jacoba słowa "Masz na załatwienie tego trzy dni. "Dlaczego zawsze ja muszę takie sprawy załatwiać.? .Nie wiedziałem co robię ale kiedy prawie oprzytomniałem , wjeżdżałem prawie do miasteczka tej dziewczyny.Nie mogłem jednak zawrócić bo podejrzewam ze benzyna by mi się skończyła a do najbliższej stacji mógłbym ponad mile. Zatankowałem. Jechałem zwalniając prędkość kiedy dostrzegłem ją idąca w jakimś  kierunku. Zaparkowałem na jednym z parkingów znajdujących się w pobliżu i zacząłem wędrować za nią, oddalony od niej w bezpiecznej odległości. Skręciła do parku idąc w jakieś ustronne miejsce za fontanną w rogu jego. Usiadła na ławce, a w mojej głowie zaczęła się wojna czy powinienem do niej podejść czy też nie, szczególnie po wczorajszym wieczorze. Wydawało mi się jakbym stał przez jakąś wieczność i po prostu się na nią gapił zamiast podejść, lecz w końcu wykonałem jeden krok a potem następne. Podszedłem dosyć blisko.
-Hej- odezwałem się starając się żeby mój ton głosu nie był ostry lecz przyjazny.
Ona drgnęła po czym podskoczyła jak oparzona.
-Czego ty znowu ode mnie chcesz? Nie masz kogo nękać?
-Nie. Musimy porozmawiać na spokojnie.
-O tym że mam oddać Ci mój motor?- powiedziała sarkastycznie.
-Mniej więcej, ale nie chce się z Tobą kłócić, a tym bardziej w miejscu publicznym.
-Więc czego chcesz.- powiedziała już spokojniejszym tonem.
- Muszę Cię poinformować o tym, że w Dallas grasuje gang, który jeździ identycznymi motorami jak twój i są niebezpieczni dla takich osób jak ty skoro do niego nie należysz...
-I co mam Ci oddać, bo do niego niby należysz?- przerwała mi.
-Nie! Powiem tak.. możesz sobie go zatrzymać ale musisz zafarbować tego smoka jak chcesz żyć.
-Więc mam się posłuchać gościa, który zjawia się w moim domu tak po prostu i rozkazuje mi co mam robić z pamiątką po moim bracie?- rzuciła zdenerwowana, choć jej się nie dziwiłem. Ta cała sytuacja mi się cholernie nie podobała, a szczególnie to że moja grupa z Jacobem za przewodnika karze mi odwalać calutką robotę.
-Nie chce tego mówić, ale tak.
Wydęła swoje usta i przestąpiła z nogi na nogę.
Nerwowo przeczesała palcami kosmyk swoich włosów.
-Daj mi święty spokój człowieku - rzuciła po kilku minutach i odwróciła się próbując iść jak najdalej ode mnie.
Złapałem ją w ostatniej chwili za nadgarstek.
-Zaczekaj!
Powiedziałem i szarpnąłem jej ręką tak że znalazła się bardzo blisko mnie. Poczułem jej oddech na sobie. Spojrzała mi w oczu. Widziałem w nich jakąś dzikość, połączoną z ogniem i wściekłość nie do opisanie. Nerwowo machnęła głową w tył odgartując w ten sposób kosmyk włosów, który jej się wysmyknął. Przeczuwałam że miała mi się już za kilka sekund próbować wyrwać lub zdzielić po twarzy ręką...
-.. Co tu się u licha dzieje?- odezwała się za nią nagle szczupła szatynka z lekko pofalowanymi włosami.
Odruchowo puściłem  nadgarstek Faye.
-I Faye kim on jest?

FAYE POV.
Już miałam ochotę go zdzielić w tą durną, choć nie wiem czemu piękną twarz, lecz uslyszałam głos Choonie za mną, a on puścił mój nadgarstek. Czułam w nim pulsujący, nie do zniesienia ból.
-I Faye kim on jest?- zapytała Choonie a w jej głosie wyczułam irytacje bo przecież mówiłyśmy sobie wszystko, lecz o wtorkowym i wczorajszym zdarzeniu nie zdążyłam wspomnieć.
Próbowałam coś z siebie wykrztusić, lecz w tym momencie odezwał się Logan.
-Jestem jej chłopakiem. Nie wspominała Ci moja kochana Faye o tym.- powiedział po czym objął mnie ramieniem. W mojej głowie pojawiła się jeszcze większa irytacja i zdwojona chęć przyłożenia mu.
Spojrzałam na moją najlepszą przyjaciółkę, która stała kompletnie zaskoczona jego słowami. Patrzyła na mnie z jakimś dziwnym blaskiem w oczach i okropną furią. Widziałam jak wzieła głęboki oddech.
-Myślałam, że mówimy sobie o wszystkim! A ty mi nie mówisz że masz chłopaka za to ja Ci sie ze wszystkiego zwierzam!- zaczęła krzyczeć jak wariatka.
-Posłuchaj..-zaczęłam
-Nie.. Nie będę Cię teraz słuchała bo nie mam na to największej ochoty kłamczucho i zostań sobie ze swoim chłopakiem i możecie się migdalić.- rzuciła wściekła po czym ruszyła prawie biegiem w inną stronę parku.
Spojrzałam z furią na  Logana, którego jednak ta sytuacja bardziej rozbawiła.
-Tyyyyyyyyyy....- wycedziłam przez zęby...

_____________________________________________________________________________________________
Rozdział dosyć krótki bo pisany w poprzednią niedzielę i piątek tylko i wyłącznie w samolocie na telefonie  i dzisiaj tylko poprawiłam ortografię.
Przepraszam was bardzo. Kolejny będzie kontynuacja tego i będzie o wiele dłuższy i pojawi się już w tym tygodniu.
Mam nadzieje, że wam się spodobał choć minimalnie i chcecie kolejny.
Liczę na komentarze ;)

3 komentarze:

  1. Tak,tak czekam na następny! :D Kocham Twoje opowiadanie! Ciekawe co dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No no no coraz ciekawiej się dzieje :D No i w takim momencie przerywać ? Jak mogłaś :D haha xD Czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział, a Logan zachował się jak dupek ;/
    czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń